TaeCoffee

Kawa, muzyka, książki i filmy – cztery rzeczy, które utrzymują mnie przy życiu.

Maj 29, 2019

Miłość, o której nie można zapomnieć

Historia zakazanej miłości, opowiedziana na niespełna pięćdziesięciu stronach opowiadania, która porwała tysiące. Historia, miłości niechcianej nawet przez głównych zainteresowanych. Podobno zakazany owoc smakuje najlepiej, ale co jeżeli zatruwa on całe życie i kończy się tragicznie?

 

Jack i Ennis nie są skazani na sukces. Od początku życie rzucało im kłody pod nogi. Jack – sierota wychowywana przez rodzeństwo, który od zawsze musiał dbać o siebie, bo nikt nie zrobi tego lepiej niż on. Ennis – niespełniony jeździec rodeo walczący o swoje marzenia. Młodzi mężczyźni, którzy nie mają ze sobą prawie nic wspólnego, spotykają się w najnormalniejszej sytuacji.

7518082.3

Tajemnica pewnej nocy

Jack i Ennis spotkali się pewnego upalnego lata, które miało być kolejnym, takim samym latem jak wszystkie poprzednie. Oboje marzyli o pieniądzach, samodzielności i pewnym życiu. Jednak dostali coś innego, niespodziewanego dla żadnego z nich. Podczas pracy w górach, całkowitym odcięciu od świata i możliwości polegania tylko na sobie nawzajem, pomiędzy bohaterami zrodziło się uczucie. Romans miał być tylko przelotną historią, która w tych czasach (akcja rozgrywa się w 1963 roku) nie była do pomyślenia dla nikogo. Ale czy nowe uczucie mogło zostać tak szybko zapomniane przez młodych mężczyzn?

Po wszystkim po prostu się rozstali. Wiecie, jak w tych wszystkich filmach kiedy rano ktoś się budzi, a obok, po bardzo udanej i miłej nocy, nie ma tej drugiej osoby.

Po kilku tygodniach spędzonych razem ich drogi się rozeszły. I na tym oboje powinni skończyć, wrócić do swoich historii i nie odwracać się za siebie. Ennis w końcu miał narzeczoną, którą kochał i chciał poślubić. Jack miał swoje rodeo, które było spełnieniem jego marzeń. Co miało pójść nie tak?

Oscarowy film

Historia Jacka i Ennisa porwała Dianę Ossanę tak bardzo, że postanowiła przenieść ją na duży ekran. Sama autorka scenariusza mówi, że opowiadanie poruszyło ją na tyle, że nie mogła przestać płakać. Postanowiła ożywić bohaterów.

W postać Ennisa wcięlił się już legendarny Heath Ledger, Jacka sportretował Jake Gyllenhaal. Obaj aktorzy aktualnie uchodzą za fachowców w swoim zawodzie, wtedy byli niedoświadczonymi podlotkami. Jednak poprowadzeni przez uznanego reżysera (Ang Lee miał już wtedy na koncie Oscara za film ”Przyczajony tygrys, ukryty smok”) wczuli się w swoich bohaterów tak, że nie można oderwać od nich wzroku. Kiedy Ennis i Jack wyznają sobie miłość wierzysz w każde ich słowo i chcesz, żeby w końcu żyli długo i szczęśliwie bez żadnych problemów, a gdy chwilę później ponownie się kłócą masz wrażenie, że nic i nikt nie powstrzyma ich przed następnym krokiem, który może być tragiczny w skutkach.

Pomiędzy Ledgerem i Gyllenhaalem tak iskrzy, że aż nie można oderwać od nich wzroku, ale nawet się nie chce. Wierzysz w tę historię i postaci od początku aż do samego końca, a film zapada w pamięć na długie lata (jestem przykładem, ponieważ obejrzałam go pierwszy raz jak miałam 15 lat).

Oczywiście nie można zapomnieć o towarzyszących głównym bohaterom Anne Hathaway i Michelle Williams. Osobiście nie przepadam za obiema paniami jako aktorkami, ale tutaj robią dużą robotę. Znają swoje miejsce w historii i nie wychodzą poza ramy, ale bez nich film dużo by stracił, a opowieść mogłaby aż tak nie wybrzmieć.

Koniec końców film otrzymał wiele ważnych nagród, a aktorzy dostali wiatru w żagle. Broukeback Mountain otrzymało trzy Oscary, dwie BAFTy i cztery Złote Globy. Nie wspominając o przełamywaniach taboo. Film miał premierę w 2005 roku, kiedy to środowiska LGBT+ nie miały jeszcze aż takiej swobody i poważania jak teraz. Pocałunek Ledgera i Gyllenhaala wygrał nagrodę MTV Movie Awards w kategorii Najlepszy pocałunek. Broukeback… było także jednym z pierwszych filmów LGBT+, które było nominowane do Oscarów. Śmiało można powiedzieć, że film przetarł i wytoczył pewną ścieżkę dla takich filmów jak Call me by your name czy Moonlight.

Podsumowując polecam pierwowzór w postaci książki Annie Proulx jak i film Anga Lee. Mogę was zapewnić, że pomimo lat historia Ennisa i Jacka wciąż jest aktualna i podbije wasze serca.

A jeżeli jeszcze nie jesteście przekonani to może trailer do was przemówi.

Maj 14, 2019

Kwietniowe pożegnanie – April, and a flower

W poprzednim poście przedstawiłam wam pierwsze trzy piosenki z pierwszego mini albumu Chena. Bez niepotrzebnego przedłużania, zacznę mówić o jednych z najpiękniejszych piosenkach w przemyśle muzycznym.

extracted_5c90468480393

Love words, ostatnie wyznanie

Ta piosenka, jeżeli chodzi o tekst, chyba najbardziej mnie zaskoczyła. Po wysłuchaniu ma się wrażenie, że jest to ten utwór, który po zerwaniu i bolesnym zerwaniu w końcu zwiastuje dobre chwile dla artysty, a utwierdzać może w tym także tytuł. Jednak, gdy usiądziemy do tekstu i „wejdziemy” w niego głębiej możemy się trochę rozczarować, a na pewno mocno wzruszyć.

Love words jest historią chłopaka, który bardzo chce przekonać swoją ukochaną, że wszystko będzie dobrze, a chwilowe załamanie w związku jest dla nich niczym. Efekt może pogłębić to, że cała rozmowa dzieje się nocą, która bardzo szybko mija, a chłopak przegrywa w walce na argumenty.

Pomimo tego, że Love words nie jest moją ulubioną piosenką to, gdy przeczytałam tekst (pełna nadziei na choć jedno szczęśliwe zakończenie) byłam w głębokim szoku. Naprawdę miałam nadzieję na happy end, tym bardziej, że melodia do piosenki może dawać takie złudzenie.

Kolejnym plusem, szczególnie dla mnie, jest to, że tekst do tej piosenki napisała Kenzie, kompozytorką, która już od dłuższego czasu współpracuje z EXO.

I’ll be there, niedotrzymane obietnice

Piąty utwór na April… jest chyba najciekawszym i najtrudniejszym do interpretacji. Historia opisywana ewidentnie pokazuje, że para bardzo się kocha, ale jednak musi się rozstać. No właśnie, czy musi…? Ponieważ tekst może także wskazywać na ostateczne pożegnanie. Może i doszukuję się tragicznego rozwiązania, ale czy poprzednie piosenki też nie były w pewnym sensie równie tragicznymi historyjkami (oczywiście z wyłączeniem Flower)?

I’ll be there jest złożony z kolejnych obietnic, które brzmią jak pożegnanie i dawać poczucie stałej obecności drugiej osoby. Obietnice te brzmią jak przysięga umierającej lub już nieżyjącej osoby. Chociaż może za bardzo puszczam wodzę fantazji. Ostatnia zwrotka jeszcze bardziej pokazują tragizm tej pary, ponieważ wynika z tego, że rozstanie nie było ich, a na pewno nie w pełni, decyzją. Ostatni wers, ostatniej zwrotki, pokazuje także, iż chłopak prędzej składał podobne obietnice, których niestety nie dochował. Rodzi się zatem pytanie, czy zdoła dochować nowych…?

Portrait of you, każdy, najmniejszy szczegół

Ostatnia i moja ulubiona piosenka na płycie. Portrait of you bardzo przypomina mi jeden z moich ulubionych filmów Tamte dni, tamte noce, czuć w niej to pierwsze zauroczenie, to uczucie i tę lekkość.

Podmiot opowiada o tym jak próbuje zapamiętać ukochaną rysując ją w swoim sercu. Chce zapamiętać każdy, choćby najmniejszy szczegół tak, żeby widzieć ją już zawsze, niestety za każdym razem gdy próbuje dojść do perfekcji coś go rozprasza i musi zacząć od nowa. Jest to bardzo syzyfowa praca, której na pewno nie ułatwia też to, że chłopak wszystko próbuje odtworzyć z pamięci (Paging through the memories yet to heal, there is one person/ I’ve been unable to erase/ and I draw a portrait of you….).

A jeszcze na zakończenie łapcie link do Portrait… .

 

Płyta, April, and a flower jest płytą z której na pewno płynie dużo nadziei, ale także obok niej mamy wiele smutku, który musimy pokonać sami. Album składający się z samych ballad może nie każdemu przypaść do gustu, ale czy to znaczy, że nie można dać mu szansy? Uważam, że akurat Chen, jego przepiękny głos oraz wrażliwość mogą trafić w wiele serc, które nawet by się tego nie spodziewały. Dlatego z czystym sumieniem polecam April, and a flower.

Maj 14, 2019

Kwietniowe pożegnanie – April, and a flower

Pierwsza solowa płyta w EXO była kwestią czasu. Jednak nie spodziewałam się, że jako pierwszy wyda ją właśnie Chen. Pod uwagę bardziej brałam raczej Baekhyna lub Chanyeola, którzy ewidentnie są najbardziej rozpoznawalni w zespole. Ale jednak zaskoczono fanów. Kolejnym pytaniem było jakie brzmienie będzie miała ta płyta, ponieważ po Chenie, można spodziewać się każdego gatunku (z rockiem włącznie).

 

Flower – odradzająca się nadzieja

Flower jest pierwszą piosenką na płycie i jedyną napisaną przez Chena. Pomimo tego, że ma wydźwięk smutnej ballady (jak każda piosenka na April…) to, gdy tylko przeczytamy tekst i w niego „wejdziemy” szybko dotrze do nas przesłanie, które napawa nadzieją jak nigdy. Jongdae (prawdziwe imię Chena) próbuje nas pocieszać i przekonuje, że nawet po najcięższej zimie przyjdzie wiosna i nowe życie/nadzieja zacznie ponownie w nas rozkwitać jak tytułowy kwiat.

Porównanie nadziei do kwiatu, który rozkwita na wiosnę i przełożenie tego na nasze życie jest niezwykle delikatne, świeże i nawiązujące do tematyki całej płyty.

extracted_5c90468480393

Beautiful goodbye – (nie) najprzyjemniejsze pożegnania

Pomimo tego, że jednak wiosna kojarzy nam się z nowymi szansami, odrodzeniem i nadzieją (co z resztą Chen zaznaczył nam już w pierwszej piosence). Beautiful goodbye jednak już szybko przypomina, że pomimo wszystko wiosna tez jest okresem, w którym tak samo przytrafiają nam się przykre rzeczy.

Beautiful goodbye opowiada historię nieszczęśliwego związku, który paradoksalnie kończy się właśnie w kwietniu. W tym samym momencie, gdy rodzi się nadzieja, kończy się pewien etap. Pomimo tego, że para próbuje rozwiązać sprawę jak najbardziej bezproblemowo mają do siebie ogromny żal o brak szczerości.

Beautiful goodbye jest singlem promującym album, został do niego nagrany teledysk.

Sorry not sorry

Trzecia piosenka na April… to historia zdrady. Jednak jest to chyba jedna z najboleśniejszych piosenek o takiej tematyce jaką usłyszycie, zapewniam was. Tekst w pewnym momencie zaznacza dość niepokojącą więź między parą (I thought if I tried harder/ You’d know how I feel/ It was a foolish hope). Mężczyzna ewidentnie obwinia się o to, że tak późno kończy tę relację, ale tutaj znowu wraca nasz motyw przewodni – nadzieja. To właśnie to dziwne uczucie trzymało go w tym toksycznym, pod pewnym względem związku.

Pomimo wszystko, pomimo całej nienawiści i zranienia chłopak kończy swoją przemowę słowami I’m sorry, co możemy interpretować na różne sposoby. Zostawię to wam…

 

Tak o to kończymy pierwszą część moich wywodów o przepięknej  April, and a flower. Mam nadzieję, że do tej pory zaciekawiłam was twórczością tego utalentowanego człowieka jakim jest Chen. Zostawiam wam jeszcze zajawkę, która ukazała się na początku promocji April…, są to fragmenty piosenek w wykonaniu Jongdae.

Maj 14, 2019

„Żyj jak Dionizos” – Map of the Soul: Persona

To już druga część poświęcona najnowszemu albumowi BTS. Jeżeli jeszcze nie przeczytaliście pierwszej to możecie ją nadrobić, a teraz zapraszam na trzy ostatnie piosenki.

 

O miłości czy o sobie?

Make it Right została napisana przez Ed’a Sheeran’a specjalnie dla BTS. Jest to jedyna piosenka na płycie, której nie napisał Namjoon (lider BTS).

Na pierwszy rzut oka piosenka wydaje się być typową balladą zakochanego chłopaka, który odniósł sukces, ale traci najważniejszą osobę w życiu. Jednak po przeczytaniu tłumaczenia otwierającej zwrotki (The moment i noticed myself/ I had to leave/ I had to find out), a także znając przesłanie zespołu o miłości do siebie możemy spojrzeć na to trochę inaczej. Co jeżeli chodzi o poszukiwanie siebie oraz desperackie próby pozostania tym kim się jest nawet po osiągnięciu sławy. Make it Right może być wołaniem do samego siebie. Ballada jest bardzo liryczna i wzruszająca co potęguje jeszcze uczucie bezradności oraz chęć pomocy.

Doświadczenia nigdy nie przeżyte

Szóstą w kolejności piosenką jest Jamais Vu, jest to kolejne pojęcie pochodzące od Carla Junga. Jamais Vu jest przeciwieństwem deja vu i polega na tym, że sytuacja znana z przeszłości (np. wspomnienie) wydaje się być dla nas obce.

Jamais Vu na płycie jest śpiewane tylko przez trzech członkóa) zespołu – Jina, J-hope’a oraz Jungkooka. Tekst mówi o tym, że w całym zgiełku sławy oraz nagłej rozpoznawalności bardzo łatwo się zagubić. Czują odpowiedzialność, która na nich spadła oraz stres towarzyszący im na każdym kroku (My song lyrics, my one body gesture/ All of my words become afraid of my jamais vu). Pomimo tego, że powinni być już przyzwyczajeni do sławy i rozpoznawalności wciąż dziwi ich ta sytuacja i nie mogą się w niej odnaleźć.

02-BTS-press-Big-Hit-Entertainment-2019-billboard-1548

Wznieśmy toast za…

Ostatnią piosenką na albumie jest Dionysus. Inspiracja mitologią Grecką jest wyczuwalna w całym albumie, więc odniesienie się do boga wina, teatru i zabawy nie powinno dziwić. Nawet jedna z sesji promujących album przedstawiała zespół z winogronami (jednym z atrybutów Dionizosa).

Pomimo, że pierwszą myślą, która nam przychodzi do głowy jest to, że piosenka jest o dobrej imprezie i piciu alkoholu to tak naprawdę po głębszym zastanowieniu możemy stwierdzić, iż ten alkohol jest tylko metaforą. Ponieważ BTS upijają się sztuką i artyzmem, który nam przedstawiają, to jest ich nałóg. Piosenka w żywy i ciekawy sposób pokazuje jak na przestrzeni lat sami artyści wydorośleli, a razem z nimi ich muzyka, którą „upijają” się nie tylko oni, ale także ich fani.

Dionysus jest utworem bardzo żywym z wpływami rockowymi oraz mocnym hip-hopowym brzmieniem. Jeżeli chcecie zobaczyć też choreografię do tej piosenki to wystarczy kliknąć.

To be continued…

Patrząc na to, że teorie Junga zawierają jeszcze kilka obszarów ludzkiej psychologii, można spodziewać się kolejnych części Map of the Soul. Części, które mogą pokazać nam jeszcze więcej ciekawych aspektów ze świata BTS, ale także nowych gatunków, którymi zespół się zainteresuje. Nie pozostaje nam nic innego jak tylko czekać i wypatrywać.

Maj 14, 2019

”Żyj jak Dionizos” – Map of the Soul: Persona

Ostatni wpis był o książce, która podejmowała dość poważny temat. Dziś chciałam o czymś lżejszym dlatego wybrałam muzykę, ale kiedy szukałam informacji o płycie, którą chciałam wam przedstawić okazało się, że nie jest to aż tak lekkie i przyjemne jak jej słuchanie.

 

Dlaczego może to aż tak odstraszyć? Ponieważ płyta Map of the Soul: Persona sięga do wielu inspiracji. Już w samym tytule mamy dość oczywiste nawiązanie do jednego z najsłynniejszych psychiatrów współczesnej historii Carla Junga. Map of the Soul: Persona jest dosłownym odniesieniem do książki o teoriach Junga (Jung’s Map of the Soul), w której są wyjaśniono takie pojęcia jak ego, persona czy shadow. Oprócz tego znajdujemy także nawiązania do historii antycznej Grecji czy kompozycji fortepianowych z początków XX wieku.

„Who am I?” czyli szukanie siebie

Pierwsza piosenka z set listy nosi tytuł Persona i w sumie na tym można by było zaprzestać, ponieważ po wstępie możemy się domyśleć, że chodzi tu o nawiązanie do Junga. Ale po co się ograniczać?

Persona w całości jest wykonywana przez lidera BTS – RM’a. Piosenka opowiada o tym, że pewnie już do końca życia będziemy poszukiwać siebie i odkrywać to kim jesteśmy i nic w tym złego. RM mówi, że w życiu będziemy podejmować różne decyzje, które będą nas kształtować na nowo. Ale właśnie na tym polega życie, żeby próbować nowych rzeczy. Jednak także ostrzega, aby nie zapomnieć skąd się pochodzi i jak się doszło do tego momentu, a nawet gdy coś pójdzie nie tak to raper zapewnia nas, że zawsze będzie przy nas (I just wanna give you all the voices till I die I just wanna give you all the shoulders when you cry).

Persona jest dobrym i delikatnym przejściem z poprzedniej serii Love Yourself do nowej Map of the Soul. Love Yourself mówiła nam, aby pokochać to kim jesteśmy i być szczerym ze sobą Map of the Soul ma nas pchać i motywować do kontynuowania tej drogi.

Grafika zapowiadająca najnowszy album BTS. Kolor różowy.

„Poem for small things”, czyli żyje się lepiej z miłością

Kolejną piosenką jest Boy with Luv. Utwór jest nawiązaniem do starszej piosenki zespołu Boy in Luv („Skool luv Affair” wyd. 2014). Boy with Luv jest piosenką do której nakręcono teledysk, promuje ona także cały album. Przy tworzeniu tego utworu zespół nawiązał współpracę z amerykańską piosenkarką Halsey.

Boy with Luv jest kompozycją funky mówiącą o miłości i szczęściu. Zespół podczas jednego z wywiadów powiedział, że różnica pomiędzy Boy in Luv a Boy with Luv jest taka, że przy pierwszym utworze potrzebowali miłości od kogoś, aby być szczęśliwymi przy drugim jednak to miłość sama do siebie sprawia, iż miłość do drugiej osoby jest jeszcze silniejsza.

Teledysk do piosenki mocno nawiązuje do ekranizacji musicalu Deszczowa piosenka. Co więcej oryginalny tytuł brzmi Poem for small things co odzwierciedla tekst piosenki, ponieważ od początku utworu czujemy zainteresowanie podmiotu każdym najmniejszym aspektem swojej ukochanej.

„Little universes”

Home i Mikrokosmos nie następują po sobie na płycie, ale postanowiłam je połączyć, ponieważ mają bardzo podobne przesłanie.

Home opowiada o tym, że nie ważne gdzie zespół się uda wszędzie będą czuli się jak w domu. Uzyskali to ciężką pracą i miłością do swoich fanów, jednak raz na jakiś czas zastanawiają się czy to wszystko nie okaże się być złudzeniem, czy nie obudzą się ze snu.

Mikrokosmos bardzo mocno za to nawiązuje do poprzedniej płyty Love Yourself oraz konceptu Little universes. BTS mówią nam, że jesteśmy najważniejszymi osobami w swoich życiach i nikt inny oprócz nas samych nie postawi nas nigdy na pierwszym miejscu. Niezależnie od naszych historii, tego kim jesteśmy, zasługujemy na szczęście i spokój.

Obie piosenki są skierowane do fanów. Obie niosą przesłanie zespołu, aby być zawsze razem i wierzyć w siebie.

 

Postanowiłam tutaj zakończyć ten wpis, ponieważ byłby on dość długi. Zostały jeszcze trzy piosenki, a historii jeszcze trochę, więc do zobaczenia za jakiś czas.

 

Kwiecień 16, 2019

Hesse i zło świata dorosłych

Herman Hesse – noblista z 1946 roku, autor powieści o kontekście egzystencjalnym, nawiązujący do filozofii buddyjskiej oraz psychoanalizy. Brzmi poważnie, ale książka omawiana dziś przeze mnie jest jedną z tych, w której każdy odnajdzie cząstkę siebie.

maxresdefault

Dlaczego już we wstępie pozwalam sobie wysunąć tak odważną tezę? Ponieważ „Demian” to książka o dorastaniu i odnajdywaniu siebie, a każdy z nas jest, będzie, albo był w momencie kiedy musi po prostu dorosnąć. Ciekawe, prawda? Temat znany temat, a trafiający idealnie w sedno problemu. Ale od początku.

Bohaterem książki jest Emil Sinclair, którego poznajemy w bardzo młodym, szkolnym wieku. Chociaż wiek Emila jest tutaj mało ważny, ponieważ całą historię opowiada nam już dorosły bohater (co tłumaczy poważne, zrównoważone, „dorosłe” podejście narratora do sprawy). Poznajemy chłopca w dość trudnym momencie, gdy jego „idealny świat” zaczyna pękać. Młody Sinclair zauważa, że świat nie jest taki jak przedstawiają mu go jego rodzice, jest to moment, kiedy poznaje zło w postaci Franza Kromera. Od tej chwili, dotychczasowe życie chłopca zacznie się rozpadać kawałek po kawałku.

Dwa światy

„Demian” jest uznawany za najbardziej autobiograficzną książkę Hessego. Co stawia kolejne pytanie – dlaczego jest to najmniej znana książka w dorobku noblisty? Większość czytelników zna go raczej z takich pozycji jak „Wilk stepowy” czy „Siddhartha”. Wszystkie trzy pozycje czerpią bardzo wiele z psychoananlizy Karla Gustawa Junga. I tak, to brzmi przerażająco i w ogóle, bo przecież nikt (albo raczej większość) nie przeszukuje Wikipedii, żeby zrozumieć książkę, którą będzie dopiero czytać, ale nie martwcie się. Ja sama dowiedziałam się o Jungu dopiero po przeczytaniu „Demiana” i może ominęły mnie jakieś smaczki albo ciekawostki, ale bez tej wiedzy też się przeżyje. A jeżeli po pierwszym czytaniu książka tak wam przypadnie do gustu, że zdecydujecie się dowiedzieć trochę więcej o Jungu to będzie dobry pretekst, żeby sięgnąć do Hessego po raz kolejny, prawda?

Autor podejmuje ważne tematy dla każdego człowieka i pokazuje jak wielki wpływ mają te aspekty na nasze późniejsze życie. Pierwsza miłość, która doprowadza nas do szaleństwa, a pewnego ranka budzimy się i stwierdzamy, że straciliśmy kilka cennych miesięcy na bezsensownym wzdychaniu. Rodzice, którzy okazują się być tylko ludźmi, a nie super bohaterami ratującymi nas przed złem świata i zaczynamy się zastanawiać czy ich miłość naprawdę jest tak bezgraniczna jak nas zapewniają. Religia, która ma przynosić nam ukojenie i nadzieję, a jednak jeszcze bardziej nas frustruje swoimi zakazami i nakazami. A na końcu przyjaźń, mająca być opoką i pocieszeniem dla nas, a znika w najmniej odpowiednim momencie. Wszystko to powoduje kolejne pęknięcia w życiu Emila i każda taka sytuacja uczy go o sobie czegoś więcej. Co najciekawsze, Emil nie chce naprawić tych pęknięć, o nie, on prowokuje kolejne, żeby zniszczyć ten zakłamany i sztuczny świat zbudowany dla niego przez rodziców, nauczycieli, społeczeństwo czy nawet jego samego.

Początek końca

Nie pragnąłem przecież nic więcej, niż żyć tym, co samo chciało ze mnie się wydobyć. Czemuż było to tak bardzo trudne?

Tym cytatem można podsumować całą książkę. Jest to dość ciekawy zabieg, ponieważ autor otwiera dzieło tym zdaniem, w sumie zdradzając całą treść. Jednak pokazuje nam ono jak ważna jest droga i jak wiele możemy wynieść z samego zmierzania do celu.

Hesse pokazuje, że czasem warto zniszczyć to, co się zna, żeby mieć możliwość poznać coś innego, co może będzie lepsze dla nas, ponieważ będziemy mogli być po prostu sobą. Bo w świecie, który nie zna kompromisów i jest nadzwyczaj okrutny, bycie zgodnym z samym sobą i wiara w siebie może uratować nie jedno istnienie, które, kto wie, pomoże w przyszłości właśnie tobie.

A jeżeli chcecie posłuchać o”Demianie” zapraszam do podcast klubu książkowego Czytajta.

 

Witaj, świecie!

Witaj na mojej stronie opartej na WordPress-ie.

Skoro widzisz ten tekst, to oznacza to, że moja strona nie jest jeszcze w pełni gotowa – do tej pory została przeprowadzona szybka instalacja WordPress-a, za pomocą automatycznego instalatora w darmowym hostingu PRV.PL.

Instalator skryptów umożliwia zamieszczenie na naszej stronie takich skryptów jak WordPress, Joomla czy forum phpBB. Nie musimy się martwić o ustawienia, uprawnienia oraz dane dostępowe do bazy MySQL – wszystko przebiega automatycznie, wystarczy pojedyncze kliknięcie i po kilku sekundach na naszej stronie pojawia się gotowy skrypt, a my otrzymujemy dane dostępowe do panelu administratora i od razu możemy przystąpić do publikacji naszej strony, bez zagłębiania się w szczegóły techniczne. Zobacz jak to wygląda »